Mój NIEperfekcyjnny facebook

piątek, 20 października 2017

Moje życie budzi kontrowersje.

Witam na moim blogu, do którego pisania zabierałam się 100 razy.Ten jest 101. 

W moim życiu dużo się działo, dzieje się nadal, więc kto wie, może moje historie, doświadczenia i anegdoty - mniej, czy bardziej śmieszne,
 wniosą coś do Twojego życia. 
Może się uśmiechniesz, a może pomyślisz 
"Hej, też mam takie problemy, jak dobrze wiedzieć, że nie jestem z tym sam!"
Być może pojawi się tu fala hejtu za poglądy, 
a może spotkam tu większość sympatycznych osób.
Poczekamy, zobaczymy. 
Może na początek cokolwiek o mnie. 
Mam 23 lata i powiem Ci, jak perfekcyjnie niszczyć sobie życie. 
Poradnik dla masochistów, why not?
A już bardziej serio, mam wielką nadzieję, że ktokolwiek będzie się uczył na moich błędach, o których zapewne też opowiem. 

Teraz czas na odwołanie się do tytułu posta. 
Od kilku lat zaczęłam dostrzegać zjawisko, które z początku mnie dziwiło, teraz już zaczyna śmieszyć.
Jak każdy człowiek, w każdym etapie swojego życia stykam się z wyborami.
Wybór szkoły średniej, wybór sukienki na wesele przyjaciółki, wybór auta, partnera, koloru włosów, czy tego, co zjem dziś na śniadanie. 
Stajemy przed wyborami na każdym kroku naszego życia, czy nam się to podoba, czy nie, tak jest i chuj.
Nie ma ucieczki przed spierdoloną karuzelą  dorosłości, o której tak marzą dzieci.
Nie marzcie o tym, młodzi ludzie.
 Cieszcie się swoją beztroską, póki możecie.
Do czego dążę. Moje wybory, te małej, jak i dużej wagi praktycznie zawsze wywołują zdziwienie/oburzenie/gównoburze (te opcje czasem się łączą w niezłe combo).
I moje pytanie brzmi następująco : 
Dlaczego ludzie, których moje wybory nie dotykają absolutnie, udzielają się najbardziej na ich temat? 
PO CO tracić energię na to, aby żyć życiem innych, komentować, zbierać się w grupy przypominające kółka różańcowe i nadawać o tym, że to i tamto zrobiłam źle?
Krytyka, ok, jak najbardziej.
Ale krytykę uznaję wtedy, gdy jest kierowana bezpośrednio do mnie. 
Być może jestem jakaś dziwna, ale jeśli ja uważam, że jakiś krok/wybór danej osoby był zły, mówię o tym jemu, zamiast wszystkim wokół.
Nie robię zebrań, na których rozbijam na części pierwsze zachowanie danej osoby, bo : 
a) po co mam krytykować kogoś w momencie, gdy nie ma go obok?
b) dlaczego mam tracić choćby minutę swojego cennego czasu, którego nikt mi nie odda, na dyskusję o kimś innym, skoro TA osoba tego nie usłyszy, nie będzie mogła się do tego odnieść?
Odnoszę też wrażenie, że niektóre osoby, 
które miałam przyjemność, czy też nieprzyjemność :) spotkać, 
bardziej przejmują się moim życiem i tym, co się w nim dzieje, niż ja sama. 
Po jaką cholerę tracicie energię i czas na to, żeby mówić o innych osobach?
Wyjdźcie na spacer, zróbcie coś pożytecznego, idźcie do pracy, zaróbcie pieniądze, bo ja nie zapłacę Wam za to, że rozkładacie każdy mój krok na części. 
Przepraszam, ale nie
Dlaczego, jeśli coś nam się nie podoba w postępowaniu drugiej osoby, 
nie powiemy jej tego wprost?
Brak odwagi, argumentów?
Nie jestem celebrytką, jestem zwykłym zjadaczem chleba, 
a czego bym nie zrobiła, to i tak za każdym razem jest wielkie 
ŁOOOOOOOOO, CO ONA ROBI, O NIE, JA BYM TAK TEGO NIE ZROBIŁA.
Nie obchodzi mnie, czy tak byś to zrobiła, czy nie, w momencie, gdy nie mówisz mi tego wprost.
Nie obchodzisz mnie Ty, jeśli nie masz odwagi, żeby zwrócić się z uwagą do mnie.
Najmocniej przepraszam, jeśli czyta to osoba, która może poczuć, że o niej piszę, naprawdę przepraszam za to, że chuj mnie obchodzi to, czy Cię to boli, czy nie. 
Nauczmy się załatwiać sprawy face to face. 
Życie będzie bardziej supi, ja będę mniej zdenerwowana i będę mniej przeklinać.
Świat będzie piękniejszy.
Dziękuję. 





1 komentarz:

Pracując w handlu...

Witam po turbodługiej przerwie, dobry wieczór, bądź dzień dobry, w zależności, kiedy będziesz czytać ten wpis. ;) Prawie 4 lata "s...