Mój NIEperfekcyjnny facebook

sobota, 21 października 2017

Noc to paskuda.

Nocą łatwiej się pisze. Umysł jest bardziej otwarty. Myśli przepływają swobodnie, marzenia się kumulują.

Bo co tu robić nocą, w sumie, mogłabym posprzątać, zrobić cokolwiek pożytecznego, ale nie chcę.

Nie chcę, bo noc ma swój klimat. 
W nocy mogę pozwolić sobie na zdjęcie maski wesołej 23latki, 
mogę pozwolić sobie na łzy.
I ryczę jak ten ostatni debil, bo ileż można to wszystko w sobie trzymać. 
Dlatego z drugiej strony nienawidzę tego czasu, ale wiem, że i tak nie zasnę, myśli mnie nie opuszczą, uczepiły się mnie, jak Janusz z Grażyną nowych promocji.
I tak mnie dręczą, dręczą...
Dlatego jestem tutaj.
Mogę sobie "pogadać" sama ze sobą, fajna sprawa, mini spowiedź dla ateistki.
Spowiadam się przed sobą i przed Tobą. 
Być może potrzebuję zrozumienia, a może tylko "wysłuchania" mnie.
Nie wiem.

I właśnie to mnie tak wkurwia, bo ja NIGDY NIE WIEM, CZEGO CHCĘ.

Brzmi znajomo?
Nie napiszę, że "jak każda kobieta..." bo nie znam każdej kobiety, 
ale ja, reprezentant płci nazywanej tą piękniejszą, coraz częściej przyłapuję się na tym, 
że nie wiem, czego chcę.
A jeśli już wiem, zdobywam to, po chwili okazuje się, że to było złudne, udawane, fałszywe.

Także dzięki, losie, za iluzję dobrych rzeczy, które okazują się być gorsze, niż się spodziewałam. :)
Los to kutas. Albo ja mam pecha.

Nie powiem, że moje życie to pasmo porażek, hej, mam 5 psów, czy to nie szczęście?!
Mam dwie osoby, które są mi najbliższe i będą już zawsze (taką mam nadzieję, ufam im)
 także powiedzmy, że nie jest źle.
2/10. 

Mocne 2/10.

Kiedy tak myślę o tych moich porażkach, zwanymi kiedyś przeze mnie znajomymi, sukcesami, szczęściem, dochodzę do jednego wniosku.

(Uwaga, zabrzmię jak Pani pisząca porady w gazetach dla kobiet)

To ja jestem swoim sukcesem. 
Ja jestem największym osiągnięciem.
Popełniam masę błędów, żałuję ich, potykam się w tym życiu, 
jakbym była pijana, wiecie, jeden krok w przód, dwa w tył i gleba, ale wstaję. 
Przed powstaniem muszę oczywiście poleżeć, wytrzeźwieć, zrozumieć powód upadku i wyciągnąć wnioski.
Tak samo jest, jak przesadzi się z alkoholem. 
Przewrócisz się, leżysz, myślisz "a się naebałam" wstajesz, idziesz do domu, zamiast pić dalej 
(mam nadzieję, że tak robisz, ja w czasach mojego "imprezowego" życia nie zawsze się do tego stosowałam.)
Ok, podniosłam szanowny tyłek z gleby.
Stoję, rozglądam się i myślę, co teraz.
I nadszedł moment, że wiem.
(wow, owacje na stojąco!)
To będzie rada zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn.
Jeśli coś w życiu Ci nie wyjdzie, jeśli ktoś Cię opuści, jeśli kumpel okaże się chujem, a przyjaciółka wredna krową...

a) Nie duś w sobie złości (ale nie rzucaj się na nikogo z łapami, żeby się wyładować, nie nie) 
zamiast agresji, powiedz komuś, co Cię boli. 

Powiedz tej głupiej krowie, że zrobiła źle.
Wykrzycz chujowi, że Cię zawiódł.
Porozmawiaj z kimś, idź do psychologa (on nie gryzie, tylko pomaga, rly)
Nie wolno dusić w sobie emocji, miałam w swoim życiu dwie osoby, które tak robiły, obie nie wytrzymały, teraz odwiedzam je na cmentarzu. 
Traumę przez te sytuacje mam do dziś.
Każdy prędzej czy później pęka, nie ma co zgrywać twardziela, jesteśmy tylko ludźmi.

b) Skup się na sobie. 

Ja mam to do siebie, że jeśli ktoś mnie zrani, najbardziej banalny przykład, gdy x lat temu olał mnie chłopak (nie facet, to jest wielka różnica) miałam straszne parcie na to, żeby pokazać mu, co stracił.

Nie, nie chodziłam za nim, nie wyczekiwałam pod jego domem, żeby wyskoczyć mu przed twarz i krzyknąć "ha! patrz, jaki mam tyłek, ćwiczę już całe 3 dni!!"

Byłam nazywana psychopatką, ale aż tak źle nie było. ;)
Bardziej myślałam, że kto wie, czy go gdzieś nie spotkam, a wtedy MUSZĘ wyglądać jak milion dolców (ewentualnie ten tysiąc, to i tak nie byłoby tragiczne).
Tak więc ćwiczyłam, wstąpiła we mnie dusza fit, dietka, sport, ćwiczenia dzień w dzień, 
tak jakoś weszło mi to w krew...
Weszło do tego stopnia, że przestałam myśleć o tym, że robię to "na złość" byłemu, 
po prostu robiłam to, żeby czuć się lepiej.
I właśnie teraz chcę do tego wrócić, lecz nie po to, żeby udowodnić coś komuś.
Chcę pokochać siebie, bo póki co, patrząc w lustro, co najwyżej toleruję to, jaka jestem.
Czasami.

I apeluję do Ciebie!

Pokochaj siebie. Zmieniaj się, pracuj nad sobą. 
Musisz żyć ze sobą do końca życia, czy Ci się to podoba, czy nie (głupszego zdania dawno nie złożyłam) 
więc zadbaj o to, żebyś dobrze czuł/a się z tym, jaki/a jesteś.
Nie wstydź się siebie.
Eksponuj to, co w Tobie piękne.
Pracuj nad wadami.
Zmień kolor włosów,(jeśli kobieta zmienia fryzurę, to wiedz, że coś się dzieje, potwierdzone info) 
zrób z siebie typowych Sebę czy Karynę, jeśli będziesz wtedy szczęśliwy/a, nie patrz na to, czy większość Cię polubi.

Nie, nie polubi. Przepraszam.

Nie ma osoby, którą lubiliby prawie wszyscy.
Zawsze znajdzie się ktoś, komu coś w Tobie nie będzie pasować.
NO I CHUJ Z TEGO.
Ty masz siebie akceptować, kochać, być dumnym człowiekiem.
Dumnym z tego, że mimo tylu porażek w życiu, tylu błędów, potknięć, nadal tu jesteś.
Oddychasz.
ŻYJESZ.
Więc, do cholery, żyj! Nie trać czasu na obawy o to, co inni pomyślą.
Rób to, co podpowiada Ci serce.
Żyj, bo jutro może być za późno.
Jutro może być już po wszystkim.



17 komentarzy:

  1. Też miałam tak, że chciałam się zmienić i dopiec byłemu, ale po jakimś czasie stwierdziłam, że to mi sprawia ogromną radość i dzięki temu staję się lepsza i pewniejsza siebie :)
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana świetnie piszesz! :) Tak dla nastolatków ^^ Ten moment z przesadzeniem z piciem - Miazga. Fajnie, ze jesteś tak otartą osobą i się nie wstydzisz takich rzeczy jak picie :) Nocą uwielbiamy rozmyślać ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym tak opowiedziała wszystkie moje pijackie historie z "młodzieńczych" lat, to większosc by pomyślała, że mialam cos z głową xd ale nie, nie ma co się wstydzic, wyznaję zasade, ze wszystkiego w zyciu trzeba sprobowac ;d Dziękuję za miłe słowa. :*

      Usuń
  3. Głowa do góry! Szkoda życia na zamartwianie się, chociaż wiem że czasem jest ciężko. Kobiety muszą być silne! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomimo nastroju fajnie sie czytało. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super wpis :) Fajnie, że nie boisz się o tym pisać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma czego się bać... ;) Dziękuję ślicznie. :)

      Usuń
  6. Jakbym miała zliczać ile wydarzeń w życiu był złe, ile złych decyzji podjęłam ile razy wszystko waliło się pod nogami to musiałabym być dawno w zakładzie dla obłąkanych. Nie ma co się martwić, choć zawsze lepiej powiedzieć bo w praktyce brzmi obco. Ale nie możemy też stwierdzić "miej wyje*ane" - absolutnie. Ja przyjmuje zasadę, że wyciągam wnioski z sytuacji, które były kalpą i staram się nie popełniać tych samych błędów ponownie. Jeśli chodzi o zmiany, to muszą być przemyślane i rozbione dla SIEBIE nie pod wzór kogoś innego. Miłego dnia, obserwuje! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę przyznać, że to prawda z tą nocą. Czasami nie mogę spać i piszę po nocy, mam mnóstwo energii, choć zrazem jestem zmęczona po całym dniu. Czasami po prostu budzę się i mam wenę twórczą. To chyba działa na dusze artystyczne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest też tak, że w nocy nikt nam nie przeszkadza, nie zakłóca myśli... A to jednak też działa na plus naszych dusz artystycznych. ;P

      Usuń
  8. Tak nocą pisze i myśli się najlepiej! zapraszam na mojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam noc i zawsze żyłam po nocach właśnie aż do... czasu gdy pojawił się synek :) I wszystko się zmieniło, najproduktywniejsza jestem rano, a wieczorem padam na twarz i usypiam jak tylko przyłożę głowę do poduszki :) Chociaż jak mam wenę tą ją łapię i też piszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleee zazdroszczę macierzyństwa! Ja rano nie potrafię zabrać się zapisanie, możliwe, że i mi kiedyś się to "poprzestawia". Buziaki dla malucha, pozdrawiam. :*

      Usuń
  10. Genialny wpis!:)
    https://ourbeautiess.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. To z Tobą pisałem chyba kiedyś na MM i chciałaś sesję zdjęciową? Zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń

Pracując w handlu...

Witam po turbodługiej przerwie, dobry wieczór, bądź dzień dobry, w zależności, kiedy będziesz czytać ten wpis. ;) Prawie 4 lata "s...